niezadowoleniem. - Przy tamtych nie mdlałam.<br>Grzegorz nagle odsunął się, by spojrzeć jej w twarz.<br>- Co mówisz?<br>Niespodziewanie Gabrysia zaczęła się śmiać - najpierw cicho, potem coraz głośniej, bo od śmiechu zawsze przybywało jej sił.<br>- Oj, Grzesiu... - śmiała się. - Ojej... - i pocałowała go w to mądre czoło. - Ja ci to chciałam inaczej oznajmić, wiesz? Przy świecach. Ale mnie zawsze wszystko wychodzi tak beznadziejnie prozaicznie... - wybuchnęła śmiechem na nowo, a Grzegorz objął jej twarz obiema dłońmi i też się zaśmiał, patrząc jej w oczy.<br>- Gabrysiu, ale co oznajmić, co oznajmić? - spytał, wciąż się śmiejąc.<br><br><page nr=86> <br>Gabriela objęła go za szyję, znów pocałowała.<br>- Że będziemy mieli