Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 3
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
osiemnasta godzina wyścigu. Mimo czterech półgodzinnych postojów, garści połkniętych prochów i kawy z termosu jestem coraz bardziej wykończony. Temperatura nieznacznie wzrasta, jest Ń27ĄC, ale ciemne śniegowe chmury źle wróżą. Usiłuję biec obok sań, aby rozruszać marznące stopy, jednak szybko się męczę. Mój mocz ma niebezpiecznie pomarańczowy kolor -to jedna z oznak odwodnienia. Już raz zgubiłem trasę i spadłem z sań, tłukąc boleśnie kolano. Zaprzęg wlókł mnie kilkadziesiąt metrów. Teraz muszę jak najszybciej znaleźć odpowiednie miejsce na biwak. Wkrótce nadejdzie śnieżyca... Przynajmniej psy przestały nerwowo biec. Idą równo. Jednak coraz częściej odwracają łby w moją stronę. Są młode i niedoświadczone -potrzebują opieki
osiemnasta godzina wyścigu. Mimo czterech półgodzinnych postojów, garści połkniętych prochów i kawy z termosu jestem coraz bardziej wykończony. Temperatura nieznacznie wzrasta, jest Ń27ĄC, ale ciemne śniegowe chmury źle wróżą. Usiłuję biec obok sań, aby rozruszać marznące stopy, jednak szybko się męczę. Mój mocz ma niebezpiecznie pomarańczowy kolor -to jedna z oznak odwodnienia. Już raz zgubiłem trasę i spadłem z sań, tłukąc boleśnie kolano. Zaprzęg wlókł mnie kilkadziesiąt metrów. Teraz muszę jak najszybciej znaleźć odpowiednie miejsce na biwak. Wkrótce nadejdzie śnieżyca... Przynajmniej psy przestały nerwowo biec. Idą równo. Jednak coraz częściej odwracają łby w moją stronę. Są młode i niedoświadczone -potrzebują opieki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego