to w mowie,<br><br>w mowie dziada, pradziada,<br>co szmerliwa jak trawa,<br><br>co się krzewi faliście,<br>raz jest słowem, raz liściem,<br><br>raz pagórkiem, raz chmurą,<br>porą roku poczwórną,<br><br>śniegiem, ptakiem, błękitem,<br>Szopenem i Norwidem.<br><br>Struna ze struną gada,<br>czas swe wzory układa.<br><br>Treść najgłębsza, najszczersza<br>jarzy się w tyglu serca;<br><br>światło pada wysokie<br>na pracę, na chorągiew -<br><br>i jednym światłem świeci<br>ruch rąk i ruch narzędzi.<br><br>I znów iskrzy się nocka<br>jak lampa szopenowska;<br><br>dźwięk skrzypiec nad ulicą;<br>pelargonia w księżycu,<br><br>ciężka gwiazda nad świerkiem;<br>i znów blask zorzy wielkiej.<br><br>Kraju mój, kraju barwny<br>pelargonii i malwy,<br><br>kraju węgla i stali,<br>i