je dokończyła, siatka, na której przez nieuwagę stanęła, gwałtownie pociągnięta, poleciała w stronę siedzących na ziemi chłopców, a Marylka rozciągnęła się jak długa, w białej sukience, cielistych pończoszkach i z różową kokardą na głowie. <br>- No, no, moja księżniczko - powiedział uspokojony tym wypadkiem pan Hipolit - nie trzeba tak o byle co padać na ziemię. Franek, Józek, jeden z drugim, cóż to, nie możecie obejrzeć się za siebie, zanim pociągniecie siatkę? <br>Ale Marylki już nie było na werandzie. Biegła szybko do rzeki i uspokoiła się dopiero w łódce. <br>Że zaś miała wielką łatwość zapominania o swych niepowodzeniach, więc dopływając do przystani parku, już