jedną taką, urodziwą dziewczynę z Warszawy, w jego wieku albo nieco starszą. Przyszło im wtedy blisko dwie godziny leżeć przy sobie w zaroślach na drugim brzegu rzeki, tyle bowiem spóźnił się towarzysz z tamtej strony, który dziewczynę miał odebrać. Była ciepła i bardzo ciemna wrześniowa noc, ale pod koniec zaczął padać drobny, jak mgła przenikliwy deszcz. Lewandowski mimo protestów dziewczyny okrył ją swoją kapotą. Leżeli oparci na łokciach tak blisko siebie, że prawie dotykał ramieniem jej ramienia. Rozmawiali szeptem, który trudno było odróżnić od deszczowego szmeru <page nr=46>. Powiedziała mu trochę o sobie, o zbuntowanej uczennicy w domu zamożnego adwokata, mówiła, że teraz