znały jedynie naturalne krople deszczu. Na samym końcu stała Paćka, blada, z podbitymi oczami, znowu w portkach i bez niebieskiej kokardy. Łapa przyglądał się pilnie swoim ludziom. Przez twarz jego, jak przez oblicze prawdziwego wodza, przeleciał nagle jakiś kurcz wzruszenia. Pociągnął więc nosem i zerknął po raz ostatni na swoje pagony, wspaniałe pagony marszałkowskie. Później, korzystając z okazji, że jako jedyny wojskowy Dolnych Młynów posiada obuwie, stuknął gwałtownie obcasami, sprężył się i zakomenderował:<br>- Baczność! Oddział wrósł karnie w ziemię. Gdzieś koło Puszkarni zagwizdał pociąg. Nagle zapachniało historią. Marszałek wolno i ceremonialnie wydobył z płóciennej torby, ozdobionej tabliczką z trupią główką, jakie