Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
ostrożnie ślinę, z rozwartymi szeroko ustami trwał nieruchomo pomiędzy korzeniami drzewa, ciężkimi niczym stopy olbrzyma.
- No, to do piątej - rzekł Łapa wstając. Pierwszy ruszył w stronę domu, a za nim Kaziuk niosąc jego książki. Kolejno rozchodzili się wszyscy. Biegli ku Dolnym Młynom cienkimi steckami śród pól prostokątnych i skłębionych jak pakuły kęp leszczynowych. Tylko Polek i Kajaki zostali pod dębem.
- Co, pójdziemy? - spytał Polek.
- Zaraz, poleżę sobie chwilę - rzekł niedbale Kajaki i skrzywił się boleśnie, próbując przełknąć ślinę.
- Drefisz?
- A guza?!
- Oni takie konie wyżarte, jak nam dosuną, to będzie kałakutas. Kajaki milczał.
- Ja trochę nawalam.
- I ja, jedry ich pałki
ostrożnie ślinę, z rozwartymi szeroko ustami trwał nieruchomo pomiędzy korzeniami drzewa, ciężkimi niczym stopy olbrzyma.<br>- No, to do piątej - rzekł Łapa wstając. Pierwszy ruszył w stronę domu, a za nim Kaziuk niosąc jego książki. Kolejno rozchodzili się wszyscy. Biegli ku Dolnym Młynom cienkimi steckami śród pól prostokątnych i skłębionych jak pakuły kęp leszczynowych. Tylko Polek i Kajaki zostali pod dębem.<br>- Co, pójdziemy? - spytał Polek.<br>- Zaraz, poleżę sobie chwilę - rzekł niedbale Kajaki i skrzywił się boleśnie, próbując przełknąć ślinę.<br>- Drefisz?<br>- A guza?!<br>- Oni takie konie wyżarte, jak nam dosuną, to będzie kałakutas. Kajaki milczał.<br>- Ja trochę nawalam.<br>- I ja, jedry ich pałki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego