chcą, by nakłady na oświatę osiągnęły 5 proc. PKB. I słusznie, bo inwestowanie w wiedzę to najlepsza lokata na przyszłość. Problem jednak w tym, że bez zmiany zasad funkcjonowania szkół pakowanie w nie pieniędzy nic nie daje. W zeszłym roku oddłużono oświatę, w tym roku - długi odrosły. Do reform nie palą się ani związki (zarówno "S" jak i ZNP), ani urzędnicy ministerialni. Od lat utrzymuje się pat w negocjacjach. Co w końcu stoi na przeszkodzie wprowadzenia w życie idei bonów oświatowych? Bon wyrażałby równy udział finansowy przypadający na każdego ucznia z finansów publicznych. Następnie uczniowie (rodzice) lokowaliby je w szkołach (państwowych