godziny. Biedny Kazio wił się jak na mękach, mienił na twarzy i jąkał. Żegnając się z nim podałem swój numer telefonu i poprosiłem, żeby zadzwonił kiedy do mnie. Wyszedłszy na ulicę splunąłem.<br>Przez trzy dni chodzę jak nieprzytomny, dobiegam do telefonu, odskakuję od niego, spaceruję pod domem Ludki, głowa mi pała, nie mam apetytu. Ale czwartego dnia, gdy wracam późną nocą do domu rozmyślając nad tym wszystkim, bardziej cierpię, że już wcale nie cierpię, niż że rozstałem się z Ludką po trzech latach współżycia".<br><page nr=122> Grzbietem pamiętnika przesuwam po nosie i wpatruję się w plamę świetlną, która, nie wiadomo skąd czerpiąc swoje