Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
się do serwu Dybika. Uderzenie, jak to u niego, było równie potężne, co niecelne. Tym razem Kiernackiemu zaoszczędzone zostało osłanianie się dziennikiem, za to piłka, przemknąwszy między linkami siatki, trafiła na kompletnie zaskoczonego lewoskrzydłowego strony przeciwnej, który odruchowo trzasnął ją z dołu i posłał w sufit.
- No i co narobiłeś, palancie? - sąsiad żartobliwie pchnął nadgorliwego obrońcę. - Puścić było.
- Mówi się "trzeba było" - poprawił go podnoszący się z ławki Kiernacki. - Że nie wspomnę o palancie.
- Pan psor lepiej nie wspomina - rzucił któryś z graczy. - To tylko tak wyglądało, ale on ręką, słowo...
Gapili się na drzwi wszyscy, więc nie trzeba było nikomu
się do serwu Dybika. Uderzenie, jak to u niego, było równie potężne, co niecelne. Tym razem Kiernackiemu zaoszczędzone zostało osłanianie się dziennikiem, za to piłka, przemknąwszy między linkami siatki, trafiła na kompletnie zaskoczonego lewoskrzydłowego strony przeciwnej, który odruchowo trzasnął ją z dołu i posłał w sufit.<br>- No i co narobiłeś, palancie? - sąsiad żartobliwie pchnął nadgorliwego obrońcę. - Puścić było.<br>- Mówi się "trzeba było" - poprawił go podnoszący się z ławki Kiernacki. - Że nie wspomnę o palancie.<br>- Pan psor lepiej nie wspomina - rzucił któryś z graczy. - To tylko tak wyglądało, ale on ręką, słowo...<br>Gapili się na drzwi wszyscy, więc nie trzeba było nikomu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego