jakbym cię spuścił z łańcucha? Zdejmiemy w cholerę <br>tę obrożę, łańcuch rzucimy w pokrzywy, gospodyni <br>nie wlezie tam nawet w gumiakach, ani jej do głowy przyjdzie <br>szukać. Posądzi Cyganów, diabła, albo tylko ciebie, <br>stary, żeś się urwał sam. Przejdziemy podkopem, przez <br>mur nie dasz rady... Nie wiedziałeś? Pewnie, tkwisz tutaj, <br>palancie, jak galernik. Dawaj łeb... No, dawaj, głupi kundlu. <br>Przeleziemy tym podkopem, mówię, nad wodą mam, sam <br>zobaczysz, dobre miejsce. Zrobimy sobie, stary, budę. Szałas, <br>rozumiesz. Worki położymy, naznosimy, co się da... ale <br>żadnych zbędnych gratów! Pomyślimy, co dalej. Urwiemy <br>się albo posiedzimy do jesieni, zrobimy, co będzie nam się <br>podobało