Typ tekstu: Książka
Autor: Głębski Jacek
Tytuł: Kuracja
Rok: 1998
sobie, chcę się podnieść i nagle z przerażeniem uświadamiam sobie, że coś mnie trzyma. Resztki snu ulatniają się w okamgnieniu. Wrzucili mnie w pasy!.. Daremnie poruszam rękami i nogami. Troczki trzymają mocno. W końcu daję za wygraną. Zrezygnowany opadam na poduszki i zamykam oczy.
Salowa przynosi śniadanie. Wszyscy na sali pałaszują, a ja, choć po zastrzyku z relanium mam ochotę co najwyżej na picie, leżę jak kłoda przywiązany do łóżka i tylko pożądliwie patrzę na kubek z płynem, prawdopodobnie cieniutką herbatą, którą salowa stawia na mojej szafce razem z lichym, szpitalnym śniadaniem.
- Pić... - mówię, a właściwie ledwo chrypię przez wyschnięte gardło
sobie, chcę się podnieść i nagle z przerażeniem uświadamiam sobie, że coś mnie trzyma. Resztki snu ulatniają się w okamgnieniu. Wrzucili mnie w pasy!.. Daremnie poruszam rękami i nogami. Troczki trzymają mocno. W końcu daję za wygraną. Zrezygnowany opadam na poduszki i zamykam oczy.<br>Salowa przynosi śniadanie. Wszyscy na sali pałaszują, a ja, choć po zastrzyku z relanium mam ochotę co najwyżej na picie, leżę jak kłoda przywiązany do łóżka i tylko pożądliwie patrzę na kubek z płynem, prawdopodobnie cieniutką herbatą, którą salowa stawia na mojej szafce razem z lichym, szpitalnym śniadaniem.<br>- Pić... - mówię, a właściwie ledwo chrypię przez wyschnięte gardło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego