i wszystką żywność, przy czym potrzymałem przez chwilę w ręku torbę z ciasteczkami upieczonymi, jak mi doniesiono w liście, specjalnie dla mnie przez Joasię, której nigdy nie kochałem - i przez moment, nie wiem czemu, załkałem. Cicho, na palcach, doszedłem do drzwi, zdjąłem palto i nakładając je znów załkałem, bo na palcie przyszyta była etykieta "Bracia Jabłkowscy". Ująłem klamkę, ale raz jeszcze obróciłem się i popatrzyłem w pokój. Współtowarzysze spali równomiernie oddychając. Wildermayer, z poduszką wysoko podłożoną pod głowę i szeroko rozwartymi ustami, oddawał się wypoczynkowi sennemu postawą pełną dostojeństwa i szacunku dla tej funkcji. Vilbert leżał niby podróżny zmorzony trudami i