Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
pana.
Odwróciła się i odeszła bez pożegnania.
Przemierzałem korytarz, paląc jednego papierosa po drugim. Mózg miałem kompletnie sparaliżowany, nie mogłem zebrać myśli. Kotłowały mi się w głowie urywki zdań:
"Kiedy jeszcze była dzieckiem..." "Mogła z tym żyć..." "To wszystko przez pana..."
Wreszcie udało mi się złapać chirurga. Był już w palcie. Podrapał się zgiętym kciukiem w policzek, popatrzył na końce swoich butów, potem na mnie, wreszcie spytał:
- Czy pan jest krewnym?
- Nie. Właśnie zamierzamy się pobrać.
- Ach, tak. No cóż, mam nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie. Robimy, co w naszej mocy, zresztą, za jakąś godzinę będzie konsylium. Proszę zaczekać.
Mijały
pana.<br>Odwróciła się i odeszła bez pożegnania.<br>Przemierzałem korytarz, paląc jednego papierosa po drugim. Mózg miałem kompletnie sparaliżowany, nie mogłem zebrać myśli. Kotłowały mi się w głowie urywki zdań:<br>"Kiedy jeszcze była dzieckiem..." "Mogła z tym żyć..." "To wszystko przez pana..."<br>Wreszcie udało mi się złapać chirurga. Był już w palcie. Podrapał się zgiętym kciukiem w policzek, popatrzył na końce swoich butów, potem na mnie, wreszcie spytał:<br>- Czy pan jest krewnym?<br>- Nie. Właśnie zamierzamy się pobrać.<br>- Ach, tak. No cóż, mam nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie. Robimy, co w naszej mocy, zresztą, za jakąś godzinę będzie konsylium. Proszę zaczekać.<br>Mijały
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego