zdążyłby podskoczyć z prośbą do Heleny, schwyciłem ją za<br>rękę i zabrałem znad tworkowskiej sadzawki.<br> Powróciliśmy na ławkę pod kasztanem.<br> Mówiliśmy o naszej córce, Jo, która przyznała się żonie, że chce<br>zostać malarką, co ucieszyło mnie i ubawiło zarazem, gdyż pamiętam: jedyna rzecz, <br>jaką potrafiłem narysować w szkole, to była palma<br>kokosowa, którą wszyscy poznawali, ale co pod nią siedzi, tego nikt<br>nie potrafił rozpoznać.<br> Moja palma odznaczała się symetrycznością, w końcu doprowadzoną<br>do perfekcji.<br> A całe życie nie cierpiałem symetrii...<br> Więc Jo miała talent nie po mnie, chwalić Boga.<br> - Ale niech jeszcze tu nie przychodzi - poprosiłem Helenę.<br> - Jeszcze nie czas, za