widniał zygzak, rozpruta koszulka dziecinna albo brudny ręcznik wisiały na honorowych miejscach, spleśniały kawał sera brylował pośrodku stołu. <br>Do śniadania Róża przychodziła starannie uczesana, ubrana całkowicie, w każdym swoim wieku tchnąca naturalną świeżością. Podawała dłoń do ucałowania i z wielką uwagą zabierała się do jedzenia. Wspólne posiłki były nieustannym egzaminem pani domu, kucharki, współbiesiadników... Nieufnie przeżuwała potrawy, przez face-`a-main przyglądała się półmiskom, spozierała karcąco na dzieci, służbę, synową. <br>Lubiła także znaleźć się w tym pokoju, który właśnie sprzątano albo gdzie dzieci odbywały lekcje. Zarówno służba, jak nauczyciele w jej obecności popadli w nerwowe podniecenie, pracowali usilniej niż zwykle. Mimo to