chlejecie bez miary gorzałkę i, opici jak zwierzęta, tańczycie te swoje dzikie hop-sa-sa, hop-sa-sa! - grzmiał Machaczek, podskakując dziarsko w tańcu nad głowami wiernych.<br>Pewnego lata w czasie kazania rozszalała się nad Nowym Sączem okrutna burza z piorunami. Cały kościół trząsł się w posadach, a ludzie w panicznym strachu zaczęli wychodzić. Jeden proboszcz Machaczek nie stracił zimnej krwi i zwróciwszy się ku wielkiemu ołtarzowi, zawołał: - Panie! Jeśli Ty teraz przemawiasz, to Machaczek, sługa twój, musi zamilknąć!<br>I dopiero potem opuścił dostojnie ambonę.<br>Proboszcz, choć z natury rubaszny i nie dbający specjalnie o dobra doczesne, nie cierpiał, kiedy ktoś