miejsca, nawet na podłodze. Należało opłacić z góry, myślałam, że dziś na pewno... Tydzień się kończy, należy wracać do Malenia. Nie wrócę, dopóki... Nocować, przedrzemać można byle gdzie. Choćby tu, przy jamach. Tu? Może przyjmie mnie stróżka z kamienicy naprzeciw naszego domu, przy Kruczej. Skleciła z desek, urwanej blachy, z papy coś w rodzaju krytego kojca. Nie odmówi schronienia, znałyśmy się. Żałowała Konrada, współczuła, pytała o Irenkę.<br> Wyjmują następne zwłoki. Ciało umyka kopaczom, broni się, chce spokoju. Coś, nie myśleć co, odrywa się, spada. Robotnik położył ciężar na zdeptanej trawie, włazi do dziury i dokłada ów przedmiot pod papier, który nasunęła