Rzucaj to wszystko i niech leży. <dialect>Jedziem</> do domu. My mamy chleb, my nie musimy ten <vocal desc="umr"> u niego tu pracować. I wzięłam grabki, zagrabiłam tę drogę i poszłam. No i skończyło się - on pojechał. Już się nie odzywał. Przyjechali my do domu, mówię: niech sobie ściąga. Będzie pan ściągał sam pazurami, mówię.</><br><WHO2>- Trafiła kosa na kamień.</><br><WHO1>- A, no pani, jeszcze z nim nie dawało, może <gap> z nim ostrzejsza. A co to przeżywać, jak ja z tym zrobię porządek, no inaczej nie szło, bo jakby szło, to wie pani, by tam, no ale się nie mogło nawrócić, musieli my wyjść, wyjechać na