Typ tekstu: Książka
Autor: Radosław Kobierski
Tytuł: Harar
Rok: 2005
wierchowinami, w postaci małej bańki, która rozrasta się, pęcznieje od wchłanianej materii jak czarna dziura, a potem wystarczy tylko błysk, płomień zapałki, nagle ciemnieje cała południowa ściana chmur, słychać wielki łoskot, szum, rwetes głuchy, podobny do dźwięku bębnów, jakby tam, wysoko, była wielka fabryka wiatru, metafizyczny kombinat wichru. Kotły pracują pełną parą, uderzają tłoki, cylindry czerwienieją od żaru, turbiny kręcą się jak oszalałe, rusza wielka machina, zrywa ostatnie liście, w ciągu kilku minut drzewa stoją nagie; zieleń na nich z pewnością jest tylko atrapą, tak naprawdę tu jest zawsze zima, chłód aż do przerażonych kości. Wzdymają się wszystkie drzwi w sanatorium, jakby
wierchowinami, w postaci małej bańki, która rozrasta się, pęcznieje od wchłanianej materii jak czarna dziura, a potem wystarczy tylko błysk, płomień zapałki, nagle ciemnieje cała południowa ściana chmur, słychać wielki łoskot, szum, rwetes głuchy, podobny do dźwięku bębnów, jakby tam, wysoko, była wielka fabryka wiatru, metafizyczny kombinat wichru. Kotły pracują pełną parą, uderzają tłoki, cylindry czerwienieją od żaru, turbiny kręcą się jak oszalałe, rusza wielka machina, zrywa ostatnie liście, w ciągu kilku minut drzewa stoją nagie; zieleń na nich z pewnością jest tylko atrapą, tak naprawdę tu jest zawsze zima, chłód aż do przerażonych kości. Wzdymają się wszystkie drzwi w sanatorium, jakby
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego