chyba ozłocił.<br>Zaczęłam przemyśliwać sprawę konkretniej. Uznałam, że muszę się dostać do Kurytyby, gdzie będę chyba względnie bezpieczna. Niemożliwe jest przecież, żeby cała policja brazylijska stanowiła personel gangu, za drogo by ich to kosztowało. Pieniądze posiadałam i z Kurytyby postanowiłam polecieć samolotem tam, gdzie znajduje się nasza ambasada. Nie byłam pewna gdzie, czy w Brazylii, czy w Rio de Janeiro, ale zamierzałam się tego dowiedzieć na lotnisku.<br>Miałam przed sobą co najmniej trzysta kilometrów górskiej szosy, złożonej wyłącznie z zakrętów śmierci na spadku. Najlepiej byłoby jechać w nocy i bez świateł, ale nie znając w ogóle tej drogi, pewnie bym daleko