się z nimi bawił i biegał po podwórzu, bo tak było nawet bezpieczniej. Ale ja nie umiałem się już bawić z dziećmi i wcale nie miałem ochoty biegać. Więc dzieci rozczarowane zaczynały mnie szturchać, a czasem nawet mocniej okładać; a ja nic nie mówiłem, bo myślałem; że tak trzeba. Aż pewnego razu parobek, który wstąpił do Śliwy, zaczął mi się przyglądać, jak siedziałem na ławie przy ścianie, i zapytał:<br>- A czyje to? Przecie nie wasze?...<br><page nr=22> - A nie, to od rodziny z miasta. Dali na podchowanie, bo wiecie, jak to teraz w mieście, głód i chłód. <br>- A czemu ono takie jakieś niemrawe?<br>- A