w spektaklu o swoich emocjach i uczuciach. Na nich, a nie na żywych aktorach - maluje się nienawiść, ból, miłość, strach. One są ułomne i niedoskonałe, a więc ludzkie.<br>To odwrócenie ról pomiędzy aktorem i rekwizytem uwypukla dramat współczesności, mówi wyraźniej o uprzedmiotowieniu człowieka, jego konsumpcyjnym podejściu do świata, zastygnięciu w pewnych formach i konwenansach. Jak w każdym spektaklu Zonia, tak i w tym na koniec pojawia się ogień - tym razem płomienie strawiły stół i łóżko.<br>Było w spektaklu trochę kantorowskich gestów, trochę Mrożka. Jednak nastrój przedstawieniu nadały przede wszystkim rzeźby Edwarda Sutora - nowotarskiego artysty. Ich sugestywność, dramatyczność, zawarty w nich niepokój