zwierciadły</>, zaprowadzono na Krzywe Koło i kazano mu <orig>znijść</> do podziemi. Burmistrz, <orig>rajce</>, ławnicy i setki ludu czekały na ulicy, a przed wszystkimi, wpatrzeni chciwie w otwór piwniczny, stali mistrz Ostroga, pani Ostrożyna i dobry rajca Strubicz. Upłynęła chwila - i oto w lochu rozległ się głos przeraźliwy: coś jakby chrypliwe pianie koguta, jakby świszczący syk węża, jakby śmiech diabelski, a takie to było okropne, że zgromadzonym aż ciarki przeleciały po grzbietach i włosy dębem na głowach stanęły.<br>- Zabity! Zabity! - zadźwięczał donośnie głos Jana Ślązaka.<br>- Zabity! - zahuczał tłum. - Bazyliszek zabity! - Wichrem pomknęła radosna wieść na Rynek, na Świętojańską, na Piwną, na Brzozową