Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
był niezmiernie rozległy. Sędziwe
dęby, wiązy i graby, kasztany i tulipanowce strzelały
wysoko w górę, rzucając gęsty cień na liczne
jary i wąwozy. Rosnące dziko krzewy, pokrzywy i łopuchy,
krzaki dzikich malin i jeżyn, bujne zarośla i wszelkiego
rodzaju zielska tworzyły gąszcze nie do przebycia, tamując
dostęp do grot i pieczar, których pełno było w jarach
i ścianach rozpadlin. Niektóre części parku przypominały
dżunglę, gdzie ludzka noga nie postała od wielu lat i skąd
po nocach dolatywały tajemnicze odgłosy i szumy.

Nikt z nas nie usiłował nigdy przeniknąć w głąb
tych chaszczy, chociaż wszystkich nas pociągała chęć
ich poznania. Docieraliśmy niekiedy
był niezmiernie rozległy. Sędziwe <br>dęby, wiązy i graby, kasztany i tulipanowce strzelały <br>wysoko w górę, rzucając gęsty cień na liczne <br>jary i wąwozy. Rosnące dziko krzewy, pokrzywy i łopuchy, <br>krzaki dzikich malin i jeżyn, bujne zarośla i wszelkiego <br>rodzaju zielska tworzyły gąszcze nie do przebycia, tamując <br>dostęp do grot i pieczar, których pełno było w jarach <br>i ścianach rozpadlin. Niektóre części parku przypominały <br>dżunglę, gdzie ludzka noga nie postała od wielu lat i skąd <br>po nocach dolatywały tajemnicze odgłosy i szumy.<br><br>Nikt z nas nie usiłował nigdy przeniknąć w głąb <br>tych chaszczy, chociaż wszystkich nas pociągała chęć <br>ich poznania. Docieraliśmy niekiedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego