Zwłaszcza o tym drucie.<br> - To się wie, pro... pana. Ani mru -mru.<br> - A teraz wyrywaj i nie plącz mi się tutaj, bo już późno. Paragon nie czekał, aż brodacz powtórzy drugi raz tę propozycję. Zakręcił się na pięcie, znikł jak duch w mroku. Biegł, ile mu sił stawało, choć czuł piekący ból w kolanie i w łokciach, w rekordowym czasie znalazł się nad jeziorem. Przy przystani zatrzymał się, spojrzał za siebie, ale mrok, gęsty jak czarna ściana, zakrywał wszystko. Słychać było tylko plusk wody o burty kajaków i cichy, sypki szept sitowia.<br>"Ciekawe - pomyślał Paragon. - Ten brodacz musi mieć jakiś kontakt