się unikać takich pytań, które mogły przynieść tylko stereotypowe odpowiedzi. Najlepszym kluczem do wielu rozmów okazywało się pytanie o rodowód artystyczny. Zdumiewające, jak w czasach ucieczki od autorytetów i nerwowego poszukiwania niepowtarzalnej osobności właściwie wszyscy rozmówcy z pokorą, wdzięcznością i często miłością wyrażają się o tych, którym zawdzięczali swoje początki, pierwsze kroki w sztuce. Nawet jeśli w tamtych czasach opuszczali - zawiedzeni - jakieś pracownie i jakichś profesorów, przekonani, że to nie to i że szkoda zachodu, dziś przyznają, że często powodowała nimi młodzieńcza niecierpliwość, zadufanie albo zwykła nieumiejętność podjęcia dialogu na płaszczyźnie zaproponowanej przez profesora. Niektórzy żałują, inni odkrywają, że ku ich własnemu