mieć strzemiennego, czy jak? Cholernie się zdenerwowałam. A tu przy kolacji <orig>zachwostka</> nowa. <br>Danie mam już zaserwowane, panie bufetowe się oddaliły, gdy do pokoju wchodzi pielęgniarka. Życząc smacznego, tu kurtuazyjne, szablonowe "bon appétit", stawia przede mną na tacy, tak jakoś jakby wyciągniętą zza pazuchy oryginalną buteleczkę czerwonego wina. Mała, zgrabniutka, plastykowa ćwiarteczka, ot co. <br>Kombinuję gorączkowo - prowokacja to czy nie? A zamknięta buteleczka stoi i kusi. Co mi tam, myślę sobie i tak już tę grę podjęłam. Na nic się nie zda udawanie. A w końcu, gdybym była w domu, to o tej porze miałabym już w sobie takie flaszeczki ze