chłód,<br>a od chłodu tam, daleko, w Wielkiej Brytanii, odległej o kilka tysięcy kilometrów, miały nas chronić piękne angielskie płaszcze wojskowe, podbite kożuszkiem, i zapewniano mnie, że wkrótce i ja, ostatni, tak jak pozostali przyszli marynarze, otrzymam swój, i że będzie jeszcze piękniejszy niż inne, i czekałem cierpliwie, i nazajutrz po balu pożegnalnym, tuż przed wyjazdem, gdy przed naszym zakładem stał już autobus, którym mieliśmy odbyć część drogi, wręczono mi pokaźnych rozmiarów pakunek w szarym papierze, przewiązany sznurkiem, a ja, pewien, że to ów wspaniały płaszcz, położyłem paczkę na siatce na bagaże, obiecując sobie, że rozpakuję ją dopiero wówczas, gdy cieplejsze okrycie