lokalu... Jestem przecież prawdziwym Polakiem, a nie synem pachciarza, szynkarza czy lichwiarza. Dlaczego więc nie chcecie mnie tu wpuścić?<br>- Wyrzucić ich! - krzyczał dyrektor "Adrii". - Wyrzucić natychmiast!<br>Portierzy, kelnerzy, fryzjerzy, muzycy patrzyli z obrzydzeniem na strupy, kołnierze białe od łupieżu, zasmarkane, załzawione, zaplute twarze.<br>Jak podejść i złapać, żeby się nie pobrudzić?<br>Karzeł wyciągnął kilka banknotów i potrząsnął nimi ostentacyjnie.<br>- Wpuśćcie nas. Mam dziś czym zapłacić za kolację. Uczciwie wyżebrane.<br> Żal mi ich, są tacy bezradni, biedni, strasznie smutni, okrutnie zniekształceni, wykoślawieni, kaprawi, schorowani... Łzy napłynęły do oczu Iw. Nagle wyczuła, że dłoń hrabiego usiłuje podciągnąć jej spódnicę i wcisnąć się od