którym się należy, bo na niej orzą", poszczuli agitatorów złymi psami. Lepszy odzew znajdują propagandowe hasła w podmiejskich piwiarniach, tanich szynkach wśród niektórych warszawskich robotników, o młodym jeszcze robotniczym rodowodzie, bowiem niektórzy byli synami wyzutych z majątków po 1863 roku szlachciców i przeżyli już niejedno upokorzenie; źle ubrani, o rękach pobrudzonych węglowym pyłem, przezywani smoluchami. Stróż przy budce w Saskim Ogrodzie odpędzał ich od bramy. Dla wielu wybór pracy w fabryce był świadomy, woleli bowiem konkretną robotę niż wegetowanie w żalach, fumach, zgorzknieniu, w dukwieniu w kantorkach nad papierkami.<br><br>Wyznawcy terroryzmu, ci z Rosji i w kraju, mogli liczyć u niektórych