sam bieg wydarzeń, przez rozwój społeczny. Upadek dawnej inteligencji polskiej, jej kres jako wielkiej elity, nauczyciela i przewodnika narodu, do której i z pochodzenia, i z obranej własną decyzją roli społecznej należałem, dotyczył tedy także i mnie. Musiałem uznać, że w moim kraju zwyciężyło drobnomieszczaństwo, klasa u nas bezpośrednio chłopskiego pochodzenia, a więc ciągnąca za sobą fatalne chłopskie tradycje, przez historię urobione. Tradycję tak zwanego zbiegostwa, czyli uwalniania się od zależności, kiedyś często bliskiej istnemu niewolnictwu, a teraz trwającą jako dyrektywa uchylania się od odpowiedzialności, tradycję "złej roboty", czyli powolnego, niedbałego wykonawstwa jako rady na wyzysk, kiedyś często nieludzki, tradycję niechęci