Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
i ochocze pokrzykiwania. I jak ich liczyli - odin, dwa, tri, czotyry, piat', szyst'. I jak się upewniali: czy my wsich ich dostały? Przeczekałam w stercie do nocy, głęboko zakopana. Noc była cicha, pogodna. Leżeli szeregiem w poszarpanych i zakrwawionych ubraniach. Księżyc jasno świecił, ale nie mogłam rozpoznać ich podźganych i pociętych twarzy.

- A co mieli na nogach?

- Na nogach? Nic...

- A co mieli przedtem?

- No, mieli... dobre, zimowe buty. Bo każdy uciekł w tym, co najlepsze.

- Buty były bardzo ważne. I drogie. Nie każdy parobek miał własne buty. I nie każdy gospodarz...

- Tak, tak, boso leżeli...

Moje trzewiki zaczęły się rozpadać
i ochocze pokrzykiwania. I jak ich liczyli - odin, dwa, tri, czotyry, piat', szyst'. I jak się upewniali: czy my wsich ich dostały? Przeczekałam w stercie do nocy, głęboko zakopana. Noc była cicha, pogodna. Leżeli szeregiem w poszarpanych i zakrwawionych ubraniach. Księżyc jasno świecił, ale nie mogłam rozpoznać ich podźganych i pociętych twarzy.<br><br>- A co mieli na nogach?<br><br>- Na nogach? Nic...<br><br>- A co mieli przedtem?<br><br>- No, mieli... dobre, zimowe buty. Bo każdy uciekł w tym, co najlepsze.<br><br>- Buty były bardzo ważne. I drogie. Nie każdy parobek miał własne buty. I nie każdy gospodarz...<br><br>- Tak, tak, boso leżeli...<br><br>Moje trzewiki zaczęły się rozpadać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego