Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
się uśmiechał, nawet gdy należało pozytywnie zareagować na dowcipy szefa. - Drzymalskiego.
Dopiero teraz pułkownik przyjrzał się aparatowi. Wyglądał mało poważnie jak na męski rekwizyt, był nowy i wychodziły z niego dwa niepozorne kabelki ze złączkami.
- Skąd to wziąłeś? - Nie dał Adamkowi odpowiedzieć. - Ten myśliwy...? Miał go przy sobie?
- Nie. - Brak poczucia humoru asystent kapitan nadrabiał lakoniczną rzeczowością. - Jest czysty, żadnych niejasnych powiązań. Wypadek i tyle. Kiedyś zastrzelił chłopu psa, bo mu się z łanią pomylił. Strzelił raz, ale to się da poprawić. Mamy sztucer, łuskę, naboje. Ciało zresztą też. Nie był pijany, ale może być.
- Nie ma potrzeby.
- To żaden problem. Doktor
się uśmiechał, nawet gdy należało pozytywnie zareagować na dowcipy szefa. - Drzymalskiego.<br>Dopiero teraz pułkownik przyjrzał się aparatowi. Wyglądał mało poważnie jak na męski rekwizyt, był nowy i wychodziły z niego dwa niepozorne kabelki ze złączkami.<br>- Skąd to wziąłeś? - Nie dał Adamkowi odpowiedzieć. - Ten myśliwy...? Miał go przy sobie?<br>- Nie. - Brak poczucia humoru asystent kapitan nadrabiał lakoniczną rzeczowością. - Jest czysty, żadnych niejasnych powiązań. Wypadek i tyle. Kiedyś zastrzelił chłopu psa, bo mu się z łanią pomylił. Strzelił raz, ale to się da poprawić. Mamy sztucer, łuskę, naboje. Ciało zresztą też. Nie był pijany, ale może być.<br>- Nie ma potrzeby.<br>- To żaden problem. Doktor
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego