Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 2 (150)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
Wyczekali na moment, kiedy ostrożni zazwyczaj ajenci pozostawili drzwi otwarte. Trwała akurat wymiana pracowników; Józef Ch. zdawał tygodniowy dyżur, Mirosław J. przejmował. Obaj dojeżdżali do Wisznicy z Łęcznej.
Pogrzeb zastrzelonego ajenta, który zginął od bandyckich kul na oczach swojej żony, był manifestacją protestu przeciwko fali bandytyzmu zalewającego Polskę. Kościół parafialny pod wezwaniem św. Marii Magdaleny w Łęcznej nie pomieścił wszystkich żałobników. Na czele konduktu jechała cysterna z wieńcami i szarfami żałobnymi, za nią półtoratysięczny tłum ludzi wstrząśniętych tragedią.
W imieniu władz miasta pożegnał tragicznie zmarłego burmistrz Jerzy Blicharski. W dramatycznej inwokacji do Boga prosił o opamiętanie się tych, którzy mordują pracowników CPN
Wyczekali na moment, kiedy ostrożni zazwyczaj ajenci pozostawili drzwi otwarte. Trwała akurat wymiana pracowników; Józef Ch. zdawał tygodniowy dyżur, Mirosław J. przejmował. Obaj dojeżdżali do Wisznicy z Łęcznej.<br>Pogrzeb zastrzelonego ajenta, który zginął od bandyckich kul na oczach swojej żony, był manifestacją protestu przeciwko fali bandytyzmu zalewającego Polskę. Kościół parafialny pod wezwaniem św. Marii Magdaleny w Łęcznej nie pomieścił wszystkich żałobników. Na czele konduktu jechała cysterna z wieńcami i szarfami żałobnymi, za nią półtoratysięczny tłum ludzi wstrząśniętych tragedią.<br>W imieniu władz miasta pożegnał tragicznie zmarłego burmistrz Jerzy Blicharski. W dramatycznej inwokacji do Boga prosił o opamiętanie się tych, którzy mordują pracowników CPN
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego