zagryzł chlebem ze smalcem, potem kawałkiem miejscowej, mocno wędzonej, suchej szynki. Gawędził z właścicielem, próbował sznapsa, likierów, miejscowych ryb.<br>- Czemu tak dziwnie mówią o <name type="place">Breitenheide</>? - zapytał wreszcie. - Jakby tu straszyło albo działy się jakieś potworności. Słyszę tę nazwę od początku, jak tylko przyjechałem do Nieden.<br>- Ludzka natura gadać bzdury. - Gospodarz, podochociwszy sobie nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie. Wystarczy, że koń poniesie, piorun trzaśnie w drzewo, już widzą diabły, masonów i Bóg wie co.<br>- Sam pan gadałeś "stamtąd, nie daj Boże" - nie dawał za wygraną Chabot, a gorzka wódka, o której gospodarz mówił