Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
zagryzł chlebem ze smalcem, potem kawałkiem miejscowej, mocno wędzonej, suchej szynki. Gawędził z właścicielem, próbował sznapsa, likierów, miejscowych ryb.
- Czemu tak dziwnie mówią o Breitenheide? - zapytał wreszcie. - Jakby tu straszyło albo działy się jakieś potworności. Słyszę tę nazwę od początku, jak tylko przyjechałem do Nieden.
- Ludzka natura gadać bzdury. - Gospodarz, podochociwszy sobie nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie. Wystarczy, że koń poniesie, piorun trzaśnie w drzewo, już widzą diabły, masonów i Bóg wie co.
- Sam pan gadałeś "stamtąd, nie daj Boże" - nie dawał za wygraną Chabot, a gorzka wódka, o której gospodarz mówił
zagryzł chlebem ze smalcem, potem kawałkiem miejscowej, mocno wędzonej, suchej szynki. Gawędził z właścicielem, próbował sznapsa, likierów, miejscowych ryb.<br>- Czemu tak dziwnie mówią o &lt;name type="place"&gt;Breitenheide&lt;/&gt;? - zapytał wreszcie. - Jakby tu straszyło albo działy się jakieś potworności. Słyszę tę nazwę od początku, jak tylko przyjechałem do Nieden.<br>- Ludzka natura gadać bzdury. - Gospodarz, podochociwszy sobie nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie. Wystarczy, że koń poniesie, piorun trzaśnie w drzewo, już widzą diabły, masonów i Bóg wie co.<br>- Sam pan gadałeś "stamtąd, nie daj Boże" - nie dawał za wygraną Chabot, a gorzka wódka, o której gospodarz mówił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego