Typ tekstu: Książka
Autor: Głowacki Janusz
Tytuł: Rose Café i inne opowieści
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1970
ba-da, la-ba-da, la-ba-da, tańczymy la-ba-da, la-ba-da, bęc!
- A kiedy ten konsul szwedzki rzucił się, żeby żonę bronić, to ci Turcy jego też zerżnęli.
Żeglował w moją stronę Kubula.
- Zawieruszyłeś się, szukałem cię, mam coś ciekawego.
- Halo - powiedziała Anna - gdzie ty się podziewasz?
- Cześć, cześć - uśmiechnął się z boku tamten kolega.
Na dworze robiło się szaro, przez zasłonięte błękitną bibułką okna przeciskało się trochę światła. Teraz już na pewno widać było jezioro. Wszyscy naokoło odczuwali wyczerpanie radością, tańczyli anemicznie, nawet wodzirej trochę przygasł. Rozglądałem się, szukając tamtego człowieka. Stał oparty o postrzępioną, srebrno
ba-da, la-ba-da, la-ba-da, tańczymy la-ba-da, la-ba-da, bęc! <br>- A kiedy ten konsul szwedzki rzucił się, żeby żonę bronić, to ci Turcy jego też zerżnęli. <br>Żeglował w moją stronę Kubula. <br>- Zawieruszyłeś się, szukałem cię, mam coś ciekawego. <br>- Halo - powiedziała Anna - gdzie ty się podziewasz? <br>- Cześć, cześć - uśmiechnął się z boku tamten kolega. <br>Na dworze robiło się szaro, przez zasłonięte błękitną bibułką okna przeciskało się trochę światła. Teraz już na pewno widać było jezioro. Wszyscy naokoło odczuwali wyczerpanie radością, tańczyli anemicznie, nawet wodzirej trochę przygasł. Rozglądałem się, szukając tamtego człowieka. Stał oparty o postrzępioną, srebrno
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego