od pierwszego wejrzenia jego smutnych oczu, którymi zdawał się prosić o pomoc. Później Joanna po wielekroć zastanawiała się, czy aby na pewno ta prośba o pomoc, a właściwie wołanie, głośny krzyk, odbijający się echem w jej głowie, płynęła z jego oczu, z czasem zaczęła przypuszczać, że to, co wzięła za pogłos jego krzyku, było tylko echem jej pragnień obudzonych gwałtownie skojarzeniem tych dwóch sytuacji, spotkania w barze i spotkania w sklepie, w którym Marek stał bezradnie, nie mogąc dokonać wyboru. Nagłe zwarcie w jej mózgu spowodowało, że oba te spotkania połączyły się w jedno, wywołując w niej przemożną chęć przyjścia z