lunął deszcz, od razu tak gwałtowny, że pod liśćmi zahuczało jak w maszynie. <br>Hubert wyskoczył z łódki, porwał miskę z groszkiem, porwał koszyk i popędził galopem ku domowi. Za nim gnała Gabriela potrząsając drugim koszykiem i Bosy rozradowany deszczem. <br>Woda pluskała w rzekę, tłukła w trawę, podnosiła pył na ścieżkach, póki nie spłynęły szerokim strumieniem. <br>V<br>Hubert wpadł razem z groszkiem w objęcia Wiktoryny, która właśnie wyszła na próg sionki spojrzeć na ulewę, i pozostawił już miskę w jej ramionach. <br>- O Jezu! - jęknęła kucharka, wtrącona w stan bezgranicznego zdumienia. <br>Gabriela siedziała już w kuchni na podłodze, a wokoło niej formowało się jeziorko