możliwe, wpatrzyła się w miękko zarysowane <br>sylwetki drzew owocowych. Nie było ich wtedy, <br>gdy była małym pisklakiem, nie było też kamiennych <br>domów i tych wszystkich ludzi za szybami; prawie <br>wszędzie dookoła rosły jeszcze lasy, gęste <br>i ciemne, a między nimi chowały się pojedyncze <br>domki wioskowe, kościół i cmentarz, kawałki <br>ziemi pokratkowanej żółtym zbożem i zielonymi <br>łąkami to były tereny, które oblatywała.<br><br>A teraz po drugiej stronie ulicy znajdowała <br>się remiza tramwajowa oświetlona przez <br>całą noc, gdzie stały czerwone tramwaje, dwójki, <br>dziesiątki i siódemki rozwożące od piątej <br>rano robotników po mieście.<br><br>Tramwajarze spali jeszcze mocnym, twardym snem, <br>kiedy ptak otworzył oczy i