Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
możliwe, wpatrzyła się w miękko zarysowane
sylwetki drzew owocowych. Nie było ich wtedy,
gdy była małym pisklakiem, nie było też kamiennych
domów i tych wszystkich ludzi za szybami; prawie
wszędzie dookoła rosły jeszcze lasy, gęste
i ciemne, a między nimi chowały się pojedyncze
domki wioskowe, kościół i cmentarz, kawałki
ziemi pokratkowanej żółtym zbożem i zielonymi
łąkami to były tereny, które oblatywała.

A teraz po drugiej stronie ulicy znajdowała
się remiza tramwajowa oświetlona przez
całą noc, gdzie stały czerwone tramwaje, dwójki,
dziesiątki i siódemki rozwożące od piątej
rano robotników po mieście.

Tramwajarze spali jeszcze mocnym, twardym snem,
kiedy ptak otworzył oczy i
możliwe, wpatrzyła się w miękko zarysowane <br>sylwetki drzew owocowych. Nie było ich wtedy, <br>gdy była małym pisklakiem, nie było też kamiennych <br>domów i tych wszystkich ludzi za szybami; prawie <br>wszędzie dookoła rosły jeszcze lasy, gęste <br>i ciemne, a między nimi chowały się pojedyncze <br>domki wioskowe, kościół i cmentarz, kawałki <br>ziemi pokratkowanej żółtym zbożem i zielonymi <br>łąkami to były tereny, które oblatywała.<br><br>A teraz po drugiej stronie ulicy znajdowała <br>się remiza tramwajowa oświetlona przez <br>całą noc, gdzie stały czerwone tramwaje, dwójki, <br>dziesiątki i siódemki rozwożące od piątej <br>rano robotników po mieście.<br><br>Tramwajarze spali jeszcze mocnym, twardym snem, <br>kiedy ptak otworzył oczy i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego