wreszcie do przodu szeregi oltomarczyków i piechoty dymowej, a stojące naprzeciw wojsko rodowe, nie potrafiąc stawić czoła wyszkolonej armii, zaczyna się cofać. Wciąż walczy, nie poddając się popłochowi, ale ustępuje pola, zostawiając wielu zabitych.<br>Tyle dostrzegł Doron. Gdyby przesunął się jakieś sto kroków na prawo, wtedy miałby przed sobą całe pole bitwy. Lecz wstając, przypomniał sobie nagle, po co tu właściwie przyszedł.<br>Żeby przyjrzeć się rozpiętym na krzyżach ludziom, musiał podejść bliżej wzgórza, do stanowiska Białego Pazura. Było to niebezpieczne, ale możliwe; wielu ludzi - gońców, rannych, uciekinierów i dzieciaków - kręciło się na tyłach powstańczej armii. Doron wstał. Aż jęknął w duchu na