Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
wreszcie do przodu szeregi oltomarczyków i piechoty dymowej, a stojące naprzeciw wojsko rodowe, nie potrafiąc stawić czoła wyszkolonej armii, zaczyna się cofać. Wciąż walczy, nie poddając się popłochowi, ale ustępuje pola, zostawiając wielu zabitych.
Tyle dostrzegł Doron. Gdyby przesunął się jakieś sto kroków na prawo, wtedy miałby przed sobą całe pole bitwy. Lecz wstając, przypomniał sobie nagle, po co tu właściwie przyszedł.
Żeby przyjrzeć się rozpiętym na krzyżach ludziom, musiał podejść bliżej wzgórza, do stanowiska Białego Pazura. Było to niebezpieczne, ale możliwe; wielu ludzi - gońców, rannych, uciekinierów i dzieciaków - kręciło się na tyłach powstańczej armii. Doron wstał. Aż jęknął w duchu na
wreszcie do przodu szeregi oltomarczyków i piechoty dymowej, a stojące naprzeciw wojsko rodowe, nie potrafiąc stawić czoła wyszkolonej armii, zaczyna się cofać. Wciąż walczy, nie poddając się popłochowi, ale ustępuje pola, zostawiając wielu zabitych.<br>Tyle dostrzegł Doron. Gdyby przesunął się jakieś sto kroków na prawo, wtedy miałby przed sobą całe pole bitwy. Lecz wstając, przypomniał sobie nagle, po co tu właściwie przyszedł.<br>Żeby przyjrzeć się rozpiętym na krzyżach ludziom, musiał podejść bliżej wzgórza, do stanowiska Białego Pazura. Było to niebezpieczne, ale możliwe; wielu ludzi - gońców, rannych, uciekinierów i dzieciaków - kręciło się na tyłach powstańczej armii. Doron wstał. Aż jęknął w duchu na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego