Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
mam nowinę, panie poruczniku - powiedziała Ziuta. - Stało się i nic się nie da zrobić. Nie żyje, biedaczka... Jeszcze zimą z czterdziestego na czterdziesty pierwszy rok. Chyba w styczniu albo z początkiem lutego. Pamiętam, straszny trzymał mróz, gdyśmy ją grzebali. Pracowaliśmy wtedy w kołchozie, sioło Obuchowka. To w okolicach Pietropawłowska, na południe od tego miasta. W stepie. Zapalenie płuc w jej wieku... i tak się to skończyło. Krzyż postawiliśmy, jak należy... Tak bardzo martwiła się o pana.
Porucznik podniósł się, podszedł do okna i stał odwrócony plecami, a wszyscy milczeli. Tylko Mariuszek ukradkiem wcinał czekoladę. Pamiętali ów pogrzeb, zgrzebny i nieswojski, mogiłę
mam nowinę, panie poruczniku - powiedziała Ziuta. - Stało się i nic się nie da zrobić. Nie żyje, biedaczka... Jeszcze zimą z czterdziestego na czterdziesty pierwszy rok. Chyba w styczniu albo z początkiem lutego. Pamiętam, straszny trzymał mróz, gdyśmy ją grzebali. Pracowaliśmy wtedy w kołchozie, sioło Obuchowka. To w okolicach Pietropawłowska, na południe od tego miasta. W stepie. Zapalenie płuc w jej wieku... i tak się to skończyło. Krzyż postawiliśmy, jak należy... Tak bardzo martwiła się o pana.<br>Porucznik podniósł się, podszedł do okna i stał odwrócony plecami, a wszyscy milczeli. Tylko Mariuszek ukradkiem wcinał czekoladę. Pamiętali ów pogrzeb, zgrzebny i nieswojski, mogiłę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego