Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
markiz z miną talmudysty, ale dalej w
sprawę, w tę noc, nie zagłębiał się, wolał zmilczeć najważniejsze, a
podejść do rzeczy pragmatycznie.
- Sto lat temu mówiono, że nie wolno nas wiązać, bo to w niczym
nie pomaga, a tylko jeszcze bardziej szkodzi i rozjątrza obłąkanego
do strasznej, białej gorączki...
Ale pomaga do zachowania porządku, rozumiesz?
Musieliby mieć na każdego agresywnego pacjenta jednego
pielęgniarza, a im brak pielęgniarzy w ogóle! - wtem spojrzał na
mnie.
- Wszyscy się bali, że koniec z tobą!
Wiesz o tym?
Skinąłem głową.
- Podobno uparłem się umrzeć...
Może i tak.
Twarz markiza zniknęła raptem za powłóczystą zasłoną!
Ni stąd
markiz z miną talmudysty, ale dalej w<br>sprawę, w tę noc, nie zagłębiał się, wolał zmilczeć najważniejsze, a<br>podejść do rzeczy pragmatycznie.<br> - Sto lat temu mówiono, że nie wolno nas wiązać, bo to w niczym<br>nie pomaga, a tylko jeszcze bardziej szkodzi i rozjątrza obłąkanego<br>do strasznej, białej gorączki...<br> Ale pomaga do zachowania porządku, rozumiesz?<br> Musieliby mieć na każdego agresywnego pacjenta jednego<br>pielęgniarza, a im brak pielęgniarzy w ogóle! - wtem spojrzał na<br>mnie.<br> - Wszyscy się bali, że koniec z tobą!<br> Wiesz o tym?<br> Skinąłem głową.<br> - Podobno uparłem się umrzeć...<br> Może i tak.<br> Twarz markiza zniknęła raptem za powłóczystą zasłoną!<br> Ni stąd
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego