budzi przede wszystkim zażenowanie. Tak jakby w pewnym momencie politycy umówili się, że odrzucą wszelkie pozory i balast kindersztuby. Że obnażą do końca swoją pazerność na stołki i korzyści, swoją toporność i brak kompetencji, swoją niewrażliwość na oceny i opinie innych - że sięgną po każdy chwyt, dający doraźną przewagę, że pomówią, opaskudzą albo sami pozwolą się opaskudzić i nie zareagują, że niczego nie wyjaśnią, niczego nie dokończą, wszystko beztrosko rozmydlą, bo ludzie i tak to przełkną, bo już nie ma takich zwykłych reguł przyzwoitości i wszystko jest dozwolone. Chyba nagle, w jakimś momencie, establishmentowi przestało przychodzić do głowy, że są rzeczy