Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
a Sonia już tam będzie mnie oczekiwać, niecierpliwa i podniecona, tak jak ja, niecierpliwy i podniecony, będę jej szukać, i odnajdę, przyrzekłem to sobie, i ta pewność, że to musi się stać, sprawiła, że uspokoiłem się natychmiast, uwolniłem od obezwładniającego napięcia,
i po wczesnej kolacji, wymieniwszy z Obim i Kubą porozumiewawcze spojrzenia, przemknąłem ku północnemu murowi, oddzielającemu piętnastkę od kamienistego pustkowia, wspiąłem się na szczyt ogrodzenia, zawisłem na rękach i skoczyłem wprost w gęsto rosnące tu krzewy: to złagodziło upadek z wysoka, podniosłem się i z wolna obchodziłem ogrodzony szczelną ścianą z kamieni i gliny prostokąt naszego zakładu, i przebrany (tu
a Sonia już tam będzie mnie oczekiwać, niecierpliwa i podniecona, tak jak ja, niecierpliwy i podniecony, będę jej szukać, i odnajdę, przyrzekłem to sobie, i ta pewność, że to musi się stać, sprawiła, że uspokoiłem się natychmiast, uwolniłem od obezwładniającego napięcia,<br>i po wczesnej kolacji, wymieniwszy z Obim i Kubą porozumiewawcze spojrzenia, przemknąłem ku północnemu murowi, oddzielającemu piętnastkę od kamienistego pustkowia, wspiąłem się na szczyt ogrodzenia, zawisłem na rękach i skoczyłem wprost w gęsto rosnące tu krzewy: to złagodziło upadek z wysoka, podniosłem się i z wolna obchodziłem ogrodzony szczelną ścianą z kamieni i gliny prostokąt naszego zakładu, i przebrany (tu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego