Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
dlatego muszę go słuchać...

Kazio przyjaźnie poklepywał mnie po ramieniu i czytał na głos "Muchę".

Kiedy ja w Polsze był cenzorem,
Jak piróg w maśle pływał ja,
Codziennie śniadał z redaktorem,
Za byle wierszyk rubli dwa.
U Arkuszewskich często bywał
I liberalny zawsze był,
"Boże coś Polskę" nawet śpiwał,
Gdy porter i szampańskie pił...

- Co to znaczy? - spytałem.

- Nie rozumiesz? To przeciwko Moskalom.

- Przeciwko jakim Moskalom?

- Głupi! Nie wiesz, co to są Moskale?

- Ja nie znam Moskali... Znam tylko Rosjan... Tych, co mieszkają w Wielkich Łukach.

- Oni są wszyscy jednakowi! Dla nich Polska to "Priwisliński Kraj".

Ciotka Aniela urządziła przyjęcie dla
dlatego muszę go słuchać...<br><br>Kazio przyjaźnie poklepywał mnie po ramieniu i czytał na głos "Muchę".<br><br> Kiedy ja w Polsze był cenzorem,<br> Jak piróg w maśle pływał ja,<br> Codziennie śniadał z redaktorem,<br> Za byle wierszyk rubli dwa.<br> U Arkuszewskich często bywał<br> I liberalny zawsze był,<br> "Boże coś Polskę" nawet śpiwał,<br> Gdy porter i szampańskie pił...<br><br> - Co to znaczy? - spytałem.<br><br>- Nie rozumiesz? To przeciwko Moskalom.<br><br>- Przeciwko jakim Moskalom?<br><br>- Głupi! Nie wiesz, co to są Moskale?<br><br>- Ja nie znam Moskali... Znam tylko Rosjan... Tych, co mieszkają w Wielkich Łukach.<br><br>- Oni są wszyscy jednakowi! Dla nich Polska to "Priwisliński Kraj".<br><br>Ciotka Aniela urządziła przyjęcie dla
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego