Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
hen, pod Uralem... Potem... Potem der Russe ciężką artylerią stłukł ten beton, co go ci młodzi przez tyle miesięcy mieszali... Miesiącami tyrczały te ich betoniarki... żeśmy musieli do ich terkotu jak do chrapania babki się przyzwyczaić! - Śmieje się cicho. - Nie, nie, ci z bunkrów przedtem tu zachodzili. Jak by mogli potem? Niech no pan pomyśli... Potem przyszli ci... co teraz. Rozumie pan? Die Polen.
Służąca postawiła klosz z ciastkami. Były to złote rybki Gercinego wypieku. Hans przechyli klosz w stronę starego Szubadki, ale ten dłonią przeczącą podziękuje. Otworzy usta, jak u laryngologa, i palcem popuka w sztuczne zęby. I ponownie odmówi
hen, pod Uralem... Potem... Potem der Russe ciężką artylerią stłukł ten beton, co go ci młodzi przez tyle miesięcy mieszali... Miesiącami tyrczały te ich betoniarki... żeśmy musieli do ich terkotu jak do chrapania babki się przyzwyczaić! - Śmieje się cicho. - Nie, nie, ci z bunkrów &lt;hi rend="spaced"&gt;przedtem&lt;/&gt; tu zachodzili. Jak by mogli &lt;hi rend="spaced"&gt;potem&lt;/&gt;? Niech no pan pomyśli... Potem przyszli ci... co teraz. Rozumie pan? Die Polen. <br>Służąca postawiła klosz z ciastkami. Były to złote rybki Gercinego wypieku. Hans przechyli klosz w stronę starego Szubadki, ale ten dłonią przeczącą podziękuje. Otworzy usta, jak u laryngologa, i palcem popuka w sztuczne zęby. I ponownie odmówi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego