razy był szarpany za uszy, że się już do tego przyzwyczaił. Z początku dąsał się na pana Albina, postanawiał nie odzywać się do niego, zemścić się przynajmniej pogardliwym milczeniem, ale wszystkie te postanowienia kończyły się haniebną klęską. Pan Albin sprał go po pysku, wytarmosił za uszy, a w pół godziny potem przychodził do bufetu, pociesznie wydymał wargi i urażonego do głębi Romka chwytał delikatnie za ucho: "No, co jest, smyku. - i jakże tu Romek mógł się gniewać, kiedy pan Albin tak do niego mówił i tarmosił go jak pieska za kudły. Z Frycem postępował tak samo.<br>Zadowolony, że tylko tyle oberwał