trzecim kolejnym kiosku dostał wreszcie pożądaną prasę, z którą odruchowo, siłą rozpędu, wsiadł do nadjeżdżającego autobusu.<br>Odczytane w "Trybunie Ludu" numery nic mu nie powiedziały, nie pamiętał bowiem, jakie numery skreślone zostały na kuponach. Drżącymi rękami wyciągnął z kieszeni najpierw dziesięć ostatnich, przegranych biletów z wyścigów, potem zawiadomienie z poczty, potem wszystkie pieniądze i wreszcie trafił na kupony. Mając ręce pełne różnorodnych papierów nie miał się czym trzymać i miotany wstrząsami autobusu, obijał się o współpasażerów, aż wreszcie doszedł do wniosku, iż nie są to właściwe warunki do badania, jak potoczą się losy dalszego jego życia. Postanowił więc znaleźć jakieś ustronne