Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
twarz swoją zwróci.
- My bardzo przepraszamy, ale mojej babci młodziutki kanarek uciekł. On ledwie podfrunie, przeważnie na piechotę... a że babcia pobożna, on tu na pewno za nią przydreptał.
Hans oczom nie wierzy, bo kościelny podszedł do chuligana i. . . rękę mu podał! Dziwne, bo tamten do swoich:
- Chodźta, chłopy, informację poufną otrzymałem od sługi kościelnego, że kanarciu nie tu, a u Franca, w Gasthauzie... Cni mu się. Tam go złapiema... Za mną!
Hans nie pojął dyskursu tego arcykapłana, ale widzi że gówniarze ucichli i wychodzą! I słyszy, jak równocześnie z tupotem oddalających się łobuzów Bach się sypie z fisharmonii strzelisty, rzęsisty
twarz swoją zwróci. <br>- My bardzo przepraszamy, ale mojej babci młodziutki kanarek uciekł. On ledwie podfrunie, przeważnie na piechotę... a że babcia pobożna, on tu na pewno za nią przydreptał. <br>Hans oczom nie wierzy, bo kościelny podszedł do chuligana i. . . rękę mu podał! Dziwne, bo tamten do swoich: <br>- Chodźta, chłopy, informację poufną otrzymałem od sługi kościelnego, że kanarciu nie tu, a u Franca, w Gasthauzie... Cni mu się. Tam go złapiema... Za mną! <br>Hans nie pojął dyskursu tego arcykapłana, ale widzi że gówniarze ucichli i wychodzą! I słyszy, jak równocześnie z tupotem oddalających się łobuzów Bach się sypie z fisharmonii strzelisty, rzęsisty
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego